- Lily
jesteś tego pewna, że nie chcesz iść do Hogsmeade? – zapytała przyjaciółkę jak
rano siedziały w Wielkiej Sali i jadły śniadanie
- Uwierz mi,
że jakbym chciała to sama też bym tam trafiła – opowiedziała jej Lily
nakładając sobie jajecznicy na talerz – idź i baw się dobrze, a po wszystkim
żądam szczegółowej relacji! – uśmiechnęła się do Sandry.
- Nie
spodziewałam że siódmy rok zacznę zakochana w Huncwocie – powiedziała Sandra
podpierając brodę na dłoni i wzdychając z rozmarzeniem spojrzała w stronę stołu
gdzie siedział Remus z chłopakami
- Prawdę
mówiąc ja też się nie spodziewałam…
- …że
zakochasz się w Huncwocie? – Sandra zadziornie dokończyła zdanie Rudej
- Doskonale
wiesz, że nie jestem zakochana w żadnym z nich – mówi zirytowana Lily – i proszę
nie próbuj mnie swatać z Potterem
- A dlaczego
uważasz, że chciałabym Cię z nim zeswatać? – pyta niewinnie blondynka
- Bo znam
Cię trochę lepiej niż sądzisz
- Lily, ja
chcę tylko Twojego dobra – mówi obronnym tonem Sandra
- To tak nie
zadziała – powiedziała stanowczo Lily – pewni ludzi się nigdy nie zmienią –
stwierdziła zrezygnowana patrząc na rozczochranego, śmiejącego się w głos
chłopaka.
Nagle do wielkiej Sali wleciała
chmara sów. Szum skrzydeł i pohukiwanie przykuły uwagę większości uczniów.
Przed Lily zgrabnie wylądowała czarna, mała sówka. Lily włożyła jej trzy sykle
w sakiewkę i odebrała Proroka Codziennego. Sówka zahukała z oburzeniem, na co
Ruda uśmiechnęła się i włożyła jej w dzióbek kawałek chleba.
- Piszą coś
ciekawego? – zainteresowała się Sandra w głowie analizując wypowiedź i
zachowanie przyjaciółki
- Kolejne
zaginięcia, tym razem w Szkocji – powiedziała lekko przestraszonym głosem Lily
– piszą, że jedyną wspólną cechą tych zaginięć jest to, że znikają czarodzieje
z mugolskich rodzin.
- Tobie to
nie grozi Lily, tutaj jesteś bezpieczna – Snadra poklepała pocieszająco
przyjaciółkę po ramieniu – ja idę bo Remus już na mnie czeka, a Ty się tak nie
zamartwiaj kochana! – pocałowała dziewczynę w policzek i wybiegła z Wielkiej
Sali.
Lily dokończyła śniadanie i
lekko przygaszona wyszła na zalane promieniami słonecznymi błonia. Dlaczego Ci
ludzie giną? Przecież to niemożliwe żeby wszyscy narazili się temu złemu
czarodziejowi. Tydzień temu mówili o zwykłych mugolach, którzy zginęli od
zaklęcia…
TEGO zaklęcia.
Czy jej rodzina jest bezpieczna? Czy nic nie grozi jej siostrze i
rodzicom? Usiadła na skraju jeziora i oparła się o drzewo.
Jak ich ochronić?
Jak sprawić żeby nie stała się im krzywda?
Poczuła narastającą panikę gdzieś w środku. Zacisnęła zęby i zamknęła
oczy. Po kilku sekundach otworzyła je i przed oczami zobaczyła orzechowe
patrzałki swojego kolegi.
- Potter! –
zawołała łapiąc się za serce – Chcesz żebym zawału dostała?!
- E tam, aż
taki straszny jestem? – zapytał rezolutnie chłopak i usiadł obok dziewczyny.
Stykali się ramionami – Czemu nie jesteś w Hogsmeade? – zapytał patrząc na jej
profil
- O to samo
mogłabym zapytać Ciebie – powiedziała przeczesując palcami włosy – przecież
miałeś iść, Syriusz coś wspominał, że zapasy od Zonka wam się skończyły
- Zobaczyłem,
że nie masz zamiaru się wybrać dzisiaj do miasteczka, a bardzo chciałem spędzić
ten dzień z Tobą, więc przyszedłem tutaj – powiedział lekkim tonem i z
satysfakcją zauważył, że dziewczyna nieznacznie się zarumieniła – Przesłodka… - pomyślał i popatrzył na
nią z rozmarzeniem
- A ja
miałam nadzieję na chwilę samotności – spojrzała mu prosto w oczy, karcąc się
za to uderzenie gorąca – Przecież nie raz
mówił do Ciebie w ten sposób, Głupia!
- Jak tylko
powiesz słowo to udam, że mnie tutaj nie ma obok Ciebie
- I tak
zakłóciłeś już mój spokój – powiedziała nie odrywając wzroku od jego oczu – Orzech włoski? Ładne ma te oczy…
- Więc
zostaję? – zapytał wykrzywiając usta w delikatnym uśmiechu
- Jak tylko
chcesz, nie mogę Ci zabronić – odpowiedziała i ponownie spojrzała na jezioro.
Bardzo żałował, że to zrobiła. Kochał te oczy, o kolorze wiosennej trawy.
Dłuższą chwilę panowała cisza,
ale nie krępowało ich to. James siedział obok Lily i nic się nie odzywał. Dawał
jej szansę na to, żeby ona pierwsza przemówiła do niego.
- O czym
myślisz? – zapytał w końcu nie wytrzymując tych minut bez jej głosu – nie
chcesz to nie mów, ale chyba dobrze, jest się komuś wygadać – powiedział widząc
jak waha się czy mu powiedzieć, czy nie
- Czytałeś
dzisiejszego Proroka? – zapytała znowu patrząc na jezioro
- Chodzi Ci
o te zaginięcia – zmarszczył czoło – czytałem – powiedział jak dziewczyna
kiwnęła głową na znak, że o to właśnie jej chodzi
- Ja jestem brudnej
krwi, mnie też będą ścigać, mnie i moją rodzinę… - powiedziała podkurczając
nogi i obejmując je rękami – wystarczy, że opuszczę mury tej szkoły…
- Przysięgam
Ci na wszystko, że nic Tobie i Twoim bliskim nie grozi – powiedział spokojnym
głosem
- Skąd
możesz to wiedzieć? – zapytała patrząc mu w oczy
- Bo nie
pozwolę Cię skrzywdzić Lily…
- Zdajesz
sobie sprawę, że pierwszy raz powiedziałeś do mnie po imieniu? – zapytała
ignorując jego deklarację
- Drugi –
uśmiechnął się delikatnie – Za pierwszym razem w pociągu. Dlaczego ciągle się
kłócimy? – spojrzał jej w oczy
- Bo jesteś
durniem Potter – zaśmiała się
- Grabisz
sobie Evans – uśmiechnął się – Proponuję rozejm Lily – wyciągnął do niej dłoń
tak jak wyciąga się na zgodę
- Nie
kombinujesz nic? – spojrzała na niego podejrzliwe
- Nie
- I to nie
jest kolejny Twój głupi żart?
- Z Ciebie
nigdy nie żartowałem – powiedział poważnie – Mam na imię James – powiedział
nieśmiało
- Lily..
Lily Evans – powiedziała podając mu dłoń na zgodę
-
Przejdziemy się Lily? – zapytał próbując ukryć nadzieję w głosie – taka ładna
pogoda, aż żal siedzieć w jednym miejscu – dodał rezolutnie, uśmiechając się
łobuzersko
Patrząc na niego powątpiewająco
powoli wstała z trawy, otrzepała jeansy i spojrzała wyczekująco na zaskoczonego
chłopaka.
- Zgadzasz
się tak bez wyzwisk i uszczypliwych uwag? – zapytał zaskoczony James
- I tak nie
mam nic lepszego do roboty – wzruszyła ramionami – poza tym mam dzień dobroci
dla zwierząt – powiedziała ze złośliwym uśmieszkiem.
Chłopak parsknął śmiechem, wstał
z trawy i wraz z rudowłosą dziewczyną udał się na spacer dookoła jeziora.
Czas mijał im zaskakująco
spokojnie. Lily uważnie obserwowała Jamesa idącego koło niej. Nie mogła nie
zauważyć, że przez wakacje wyostrzyły się rysy jego twarzy zmieniając jej wyraz
z chłopięcej na bardziej męską.
Potargane włosy?
Teraz to one dodawały mu
chłopięcego wyglądu sprawiając, że wyglądał wprost uroczo, a duże, błyszczące
orzechowe oczy chłopaka tylko mu tego uroku dodawały.
- …to przyjdziesz? – usłyszała
pełne entuzjazmu pytanie chłopaka, które uświadomiło jej, że zamiast go słuchać
przyglądała mu się jak głupia.
Na tę myśl nieznacznie się
zarumieniła i spuściła wzrok, patrząc na niego spod długich czarnych rzęs,
zagryzając dolną wargę.
- Przyjdę – odpowiedziała bez
chwili namysłu – jak będę miała czas – dodała wymijająco – Gdzie do cholery mam przyjść? – zapytała sama siebie w myślach
przerażona, że wyraziła zgodę na…
…no właśnie. Na co?
- Super! – powiedział
entuzjastycznie jednocześnie wypuszczając powietrze z płuc, którego nadmiar
zebrał się w nich przez widok zagryzionej dolnej wargi i delikatnych rumieńców
na jej brzoskwiniowej cerze – to następnym razem jak będę szedł na trening to
Cię zabiorę – dodał patrząc na nią uważnie
- O cholera! Ja nie lubię Quidditcha! – pomyślała przerażona – Dobrze
– zgodziła się uprzejmie.
Przecież już wyraziła zgodę.
***
- Remus jest
cudowny! – zawołała Sandra jak wieczorem siedziały w dormitorium – najpierw
poszliśmy do herbaciarni pani Puddifoot, a potem na spacer… trochę się bałam bo
przechodziliśmy obok Wrzeszczącej Chaty, i…
- I co? –
zapytała Lily uśmiechając się pod nosem na widok rumianych policzków
przyjaciółki
- I
pocałował mnie…
- Ojej! I
jak było? – od razu się zainteresowała
- Cudownie…
tak zmysłowo i tak.. tak.. słodko… - westchnęła rozmarzona – wcześniej jedliśmy
żelki truskawkowe z Miodowego Królestwa
- Sandy! Ty
się rumienisz – zachichotała
- Nigdy
niczego takiego nie czułam Lily – powiedziała patrząc poważnie na przyjaciółkę
– A Tobie jak minął dzień, robiłaś coś szczególnego? – zapytała patrząc uważnie
na przyjaciółkę
-
Spacerowałam… - powiedziała wymijająco rumieniąc się delikatnie – wybacz
zmęczona jestem – z nie wiadomych dla siebie względów nie chciała mówić
przyjaciółce o dniu spędzonym z Jamesem Potterem.
***
W niedzielę nie widziała Go, co
było dla niej co najmniej dziwne, ponieważ nie było dnia żeby się z Nim nie
widywała – nie licząc tych krótkich pobytów w domu, podczas których i tak
zasypywał ją listami.
Myślała o Nim.
To również było przerażające. Nigdy wcześniej o Nim nie myślała, i nigdy
wcześniej nie chciała Go zobaczyć.
- Może James faktycznie nadaje
się na fajnego przyjaciela? – pomyślała leżąc w łóżku w niedzielny wieczór.
***
Nadszedł poniedziałek, a wraz z
nim rozpoczęły się lekcje. Wspaniała pogoda nadal się utrzymywała. Bezchmurne
wrześniowe niebo śmiało się z uczniów siedzących w szkolnych ławkach i
patrzących tęsknym wzrokiem na szkolne błonia. Przy śniadaniu profesor
McGonagall rozdała plany zajęć siódmoklasistom. To był ich ostatni rok, rok
OWTM-ów, więc mieli tylko te lekcje, które potrzebne im były do znalezienia
pracy po Hogwarcie. I tak Lily, James, Syriusz i Remus razem mieli wszystkie
zajęcia – wszyscy chcieli zostać po szkole Aurorami. Cała czwórka chodziła na
eliksiry, zaklęcia, obronę przed czarną magią i transmutację. Sandra, która
chciała być uzdrowicielką chodziła z nimi tylko na eliksiry i zaklęcia, a
dodatkowo miała zielarstwo. Peter? Miał zdawać opiekę nad magicznymi
zwierzętami, zielarstwo i starożytne runy – sam nie wiedział co chce robić po
szkole, więc poszedł po najmniejszej linii oporu.
- Lily już
nie będziemy razem na wszystkich przedmiotach – powiedziała smutno Sandra jak
razem szły do lochów na eliksiry
- Wieczory
są nasze – uśmiechnęła się do przyjaciółki – chyba że będziesz wolała spędzić
je z kimś innym – tu spojrzała znacząco na nią – w razie czego nie będę miała
pretensji do Ciebie o to! – powiedziała szybko widząc zakłopotaną minę
przyjaciółki
Stały pod klasą profesora
Slughorna i rozmawiały wesoło. Lekcje się jeszcze nie zaczęły. Trzech Huncwotów
również zmierzało w stronę klasy od eliksirów, a widząc stojące pod salą dwie
przyjaciółki podeszli do nich.
- Cześć
dziewczyny! - powiedział wesoło Syriusz
- Cześć –
odpowiedziała Sandra. Remus ku jej zadowoleniu delikatnie objął ją ramieniem
-
Przygotowane na zajęcia? – zapytał James patrząc na Lily
- Jak zawsze
– uśmiechnęła się do niego przyjaźnie, jednocześnie delikatnie się rumieniąc.
Zaledwie zdążyła to powiedzieć, a z sali wyszedł profesor Slughorn i zaprosił
wszystkich do klasy
- Witam was
wszystkich serdecznie. Zaczynamy rok OWTM-ów, więc bierzemy się do pracy –
powiedział dziarsko – kto może powiedzieć mi co to jest? – pokazał na kociołek z
jaskrawoniebieskim płynem, panna Evans? – uśmiechnął się widząc jak ręka Lily
wystrzeliła w górę
- Eliksir
wiggenowy
- Bardzo
dobrze, pięć punktów dla Gryffindoru – zawołał uradowany profesor – a co
powoduje? Pan Potter?
- Regeneruje
siły
- Doskonale!
Pięć punktów dla Gryffindoru!
- Głównym
składnikiem jest? Pan Black?
- Kręgosłup
skorpeny – odpowiedział mu znudzony Syriusz
- Świetnie,
kolejne pięć punktów dla Gryffindoru! Dobrze na stronie piątej w waszych
podręcznikach macie dokładną recepturę eliksiru. Do dzieła!
***
Nie tylko na eliksirach wstęp do
lekcji zaczął się od wzmianki o OWTM-ach. Profesor Flitwick, Aston i McGonnall,
nie tylko o nich wspomnieli, ale również zasypali ich dużą ilością prac
domowych. Na zaklęcia mieli napisać wypracowanie o urokach długotrwałych, na
obronę przed czarną magią wypracowanie, opisujące wszystkie trzy zaklęcia
niewybaczalne, a na transmutację mieli szczegółowo opisać etapy transmutacji
ludzi w przedmioty. Sandra do napisania miała tylko wypracowanie z zaklęć, z
którym uwinęła się bardzo szybko i teraz siedziała w bibliotece z Remusem i
pomagała mu w napisaniu jego wypracowań – każdą chwilę chciała spędzić z
chłopakiem.
Lily skorzystała z ładnej pogody
i usiadła w tym samym miejscu nad jeziorem gdzie w sobotę siedziała z Jamesem.
Resztkami silnej woli zmuszała się do napisania ostatniego już dzisiaj
wypracowania z zaklęć.
Znowu myślała o Nim.
Czy to możliwe, żeby przez wakacje wyprzystojniał? A może zawsze włosy
tak mu sterczały na czubku głowy? Może zawsze oczy taki urwisowaty błysk miały?
Położyła się na brzuchu na trawie i wpatrywała się przez chwilę w wielką
kałamarnicę wygrzewającą się na słońcu. Czy zawsze miał taki ładny uśmiech?
Potrząsnęła głową, tak jakby opędzała się od wyjątkowo natarczywej muchy
- Potter, to Potter i tego się trzeba trzymać!
– sama siebie skarciła w duchu – za
dużo o nim myślisz Evans - postawiła ostatnią kropkę na pergaminie swojego
wypracowania.
Schowała do torby trzy rolki, na
których napisane były jej wypracowania na jutro. Położyła się na plecach i zamknęła
oczy. Wyłączyła swoje myśli, pozwoliła im odpłynąć gdzieś daleko od niej. Po
dłuższej chwili otworzyła oczy, i tak jak w sobotę ujrzała orzechowe oczy
wlepione w nią
- James! Ja
Cię kiedyś zabiję! – powiedziała do pochylającego się nad nią chłopaka
-
Sprawdzałem czy śpisz – zachichotał cicho
- Odpoczywam
– uśmiechnęła się pod nosem
- Masz wolne popołudnie? – zapytał
uśmiechając się do niej delikatnie
- Może… -
powiedziała wymijająco – zależy co kombinujesz? – powiedziała mrużąc
podejrzliwie oczy
- Chciałem
żebyś poszła ze mną na stadion Quidditcha. W końcu się zgodziłaś – uśmiechnął
się do niej z huncwockim błyskiem w oku
- Trening
masz? – dopiero teraz zauważyła, ze chłopak jest ubrany w strój treningowy w
barwach Gryffindoru
- Trzeba od
początku roku przykładać się do treningów – powiedział wyciągając dłoń do niej
– to co? Idziesz ze mną?
- Przecież
obiecałam – złapała go za dłoń i skorzystała z pomocy przy wstawaniu z trawy
- Daj mi to
– powiedział i wziął od niej torbę pełną książek – ciężka – dodał zarzucając ją
sobie na ramię
- Gratuluję
odznaki kapitana – powiedziała patrząc na plakietkę przyczepioną do szaty
Rogacza
- A dziękuję
– lekko zakłopotany potargał sobie włosy
- Właśnie tak, przesłodko! – pomyślała i
ponownie skarciła sama siebie w duchu – Stop!
Potter, to Potter do cholery! I nie masz prawa o nim myśleć!
Buahaha xd Lily, wpadłaś, kochanie ;D Jak słodko jest "patrzeć" na kogoś, kto się zakochuje, a tego nie zauważa ;] Uwielbiam :D Poza tym, wspomnę jeszcze, że kropki gubisz. A żeby komentarz był dłuższy ;DD
OdpowiedzUsuńWitaj! :D
OdpowiedzUsuńJak miło się czytało te notki! Mam nadzieję, że trzecia pojawi się niedługo. I że w niej Lily już do końca zrozumie, co czuje do Rogatego :D Ślicznie opisałaś jej przemyślenia. I Póki co świetnie kreujesz Jamesa. Taki kochany facet. Ciekawe, czy coś wydarzy się na tym treningu ;D
Przy okazji zapraszam na nową notkę u mnie [http://rogacz-lily-przepowiednia.blog.onet.pl/] w końcu udało mi się ją napisać. Czekam na wiadomość o nowości u Ciebie!
Pozdrawiam serdecznie!
IzisJames